Siedmioletni
Uzumaki Naruto już nie widział co ma robić. Jego najlepszy
przyjaciel odkąd-tylko-pamięta coraz więcej czasu spędzał nie z
nim tylko z jego nowymi przyjaciółmi. Jako, że rodzice Sasuke byli
bogaci, to wysłali go do prywatnej szkoły. Rodzice Naruto mimo, że
mieszkali w tej samej dzielnicy w ładnie zbudowanym i urządzonym
domu nie mieli wystarczająco pieniędzy na to. Naruto musiał więc
chodzić do zwyczajnej publicznej szkoły. Również poznał kilka
nowych osób, z którymi szybko nawiązał wić porozumienia, ale dla
niego Sasuke dalej był najważniejszy i to z nim chciał spędzać
każdą wolną chwilę. Ale Sasuke coraz rzadziej odwiedzał Naruto,
a w tygodniu zawsze spotykał się po szkole z nowymi kolegami. W
weekendy zazwyczaj musiał się uczyć i chodzić na dodatkowe
zajęcia, więc prawie w ogóle nie miał czasu dla swojego jak do
tej pory najlepszego przyjaciela.
A
Naruto już miał tego dość i musiał coś wymyśleć, żeby
zatrzymać Sasuke przy sobie na zawsze. Musiało to być coś dzięki
czemu Sasuke nawet by nie pomyślał o opuszczaniu go dla kogoś
innego i mogliby razem zamieszkać, oczywiście jak już dorosną.
Przypomniało mu się jak kiedyś jego rodzice wspominali o tym jak
się poznali i co sprawiło, że jego tata zakochał się w jego
mamie. Jego mama całe życie spędziła mieszkając nieodpodal lasu
i któregoś jesiennego dnia późnym wieczorem wychodzi z niego
mężczyzna. Miała nadzieję, że nie przyjdzie do niej, szybko się
jednak okazało, że nie miała o czym marzyć, bo już po chwili
zapukał do jej drzwi. Niepwenie, ale mimo wszystko mu otworzyła, w
końcu do tej pory potrafiła uporać się z każdym facetem bez
problemów. Blondyn który stał w jej drzwiach wyglądał na
przemarźniętego, głodego i bardzo zmęczonego. Okazało się,że
poszedł rano na grzyby i zgubił się, i dopiero teraz udało mu się
w ogóle wyjść z lasu. Kushina zaprosiła go do środka, okryła go
kocem i podała ciepłą zupę, dzięki której Minato zakochał się
w niej na zabój. Zupę ze ślimaków.
Naruto
wiedział co musi zrobić. Nie raz widział jak jego mama gotuje
różne zupy, więc powinien sobie poradzić. Od miesiąca zbierał
ślimaki, a że nie wiedział jakie konkretnie są potrzebne, to
zbierał wszystkie, ze skorupką i bez. Miał już ich całą miskę
i stwierdził, że tyle na zupę wystarczy.
Po
cichu wszedł do kuchni i miał nadzieję, że jego rodzice jeszcze
długo będą korzystać z ładnej pogody w ogrodzie. Wiedział, ze
nie powinien sam gotować, ale nie mógł oprosić nikogo o pomoc,
jeśl chciał, żeby Sasuke z nim został, to musiał to zrobić sam.
Wyciągnął
duży garnek i nalał do niego wody. Postawił go na kuchence i
włączył ją, na szczęście była elektryczna! (i indukcyjna, żeby
się nie poparzył przez przypadek xD dop. autorki) Kiedy woda
zaczęła bulgotać Naruto wrzucił do niej ślimaki, a potem wsypał
kilka przypraw. Sól, pieprz, jakieś suszone listki, które jego
mama często dodawała do różnych dań i kilka innych przypraw,
których nazwać nie umiał, ale ładnie pachniały. Pozwolił żeby
wszystko sie gotowało i czekał z niecierpliwością. Wcześniej
umówił się z Sasuke, żeby przyszedł do niego o 15 i miał
jeszcze dwie godziny, zupa powinna zdążyć się ugotować.
Kilka
minut przed 15 Naruto wyłączył kuchenkę i nalał pełen talerz
zupy. Postawił go na stole w kuchni i czekał już tylko na Sasuke.
Chłopiec
przyszedł jak zwykle punktualnie. Dawno się z Naruto nie widzial i
nawet cieszył się, że go zaprosił do siebie. Wszedł do kuchni, w
której blondyn nie mógł usiedzieć na miejscu.
-Co tak
się cieszysz?-zapytał go.
-Bo
dawno sie nie widzieliśmy! I ugotowałem coś specjalnie dla
ciebie!-Naruto podskakiwał radośnie w miejscu.
-Ugotowałeś?
Przecież tobie nie wolno!
-Wiem,
ale chciałem, coś dla ciebie zrobić... Żebyś przypadkiem nie
pomyślał sobie, że ci twoi koledzy z tej głupiej szkoły są
fajniejsi ode mnie!
Sasuke
nie odpowiedział tylko usiadł obok Naruto i spojrzał na talerz. W
środku znajdowała się dziwna szarobura breja.
-Naruto...?
Z czego ta zupa?-zapyał niepewnie.
-Ze
ślimaków!
-To ja
nie chcę.-odpowiedział i odsunął talerz. Jeśli Naruto mowił
prawdę, a znając jego to tak było, to nie miał najmniejszej
ochoty na probowanie tego dania.
-No ale
Sasuke! Proszę!-Prosił Naruto.
-Nie.
-No
weeeeeź! Chociaż trochę!
-Nie
będę tego jadł!
-Ale
dlaczego?! Zobaczysz, że ci posmakuje!
-Raczej
nie, to nawet nie wygląda dobrze!
-Sasuke!-Naruto
krzyknął, a z jego oczu zaczęły spływać łzy. Czyli jednak nie
uda mu się zatrzymać Sasuke przy sobie na zawsze.
-Co tu
się dzieje?-Kushina zaalarmowana krzykami weszła do kuchni.-Witaj
Sasuke, dawno Cię nie widziałam. Co się stało?
-Mamo!-Wychlipiał
Naruto i podbiegł do Kushiny przytulając się do niej.-Sasuke już
mnie nie kocha!
Kushina
zdezorientowana ukucnęła przed swoim synem i spojrzała na niego
troskliwie.
-Dlaczego
tak uważasz? Na pewno tak nie jest, tylko oboje chodzicie do innych
szkół i nie możecie tyle czasu spędzać ze sobą co kiedyś. Ale
jestem pewna, ze Sasuke dalej cię bardzo lubi.
-Nie
prawda! Zostawi mnie dla swoich głupich kolegów! Więc pomyślałem,
że jak mu zrobię zupę, to już mnie nigdy nie zostawi i będzie
chciał ze mną być na zawsze. Tak jak tata i ty! Mówiliście, że
zakochał się w tobie, jak zjadł twoją zupę, więc pomyślałem...
-Naruto,
z czego zrobiłeś tę zupę?-zapytała spokojnie.
-No...
Ze ślimaków, tak jak ty.-Chlipnął.
Kuchina
spojrzała przerażona na Sasuke, który dalej siedział przy stole.
-Sasuke,
zjadłeś chociaż trochę tej zupy?
Sasuke
pokręcił przecząco głową.
Kushina
odetchnęła z ulgą i przeniosła wzrok z powrotem na syna.
-Kochanie,
to była zupa z maślaków, nie ze ślimaków. Masz szczęście, ze
Sasuke jest mądry i nic nie zjadł, bo inaczej mógłby być bardzo
chory i wtedy kto wie czy by cię nie zostawił.
-Ale...
Ale ja chciałem dobrze!-Powiedział, wyciarając rękawem łzy z
policzków.-Ja myślałem, że to ślimaki! I zbierałem przez
miesiąc! I naprawdę chciałem, żeby... Żeby...
-Głupol.-Mruknął
Sasuke i zszedł z krzesełka. Podszedł do ocierającego ostatnie
łzy i pociągającego nosem Naruto i przytulił go.-Obiecuję, że
cię nie zostawię, tylko nie gotuj mi już nic. I nie płacz.
Naruto
pokiwał niepewnie głową i objął Sasuke, wtulając się w niego.
Może jednak ta zupa ze ślimaków nie była takim złym pomysłem?
O boru! Afef i zupa ze ślimaków. Zatrzymałam się w jednym momencie i dalej nie mogę bo tak mi niedobrze. Matko, skąd żeś wynalazła taki pomysł. Rany julek. Jak nic ja bym puściła pawia po samym spojrzeniu w talerz XD
OdpowiedzUsuńŚlimaki - maślaki, było blisko XD.
Jednak gdy już przebrnęłam dalej to uważam, że całe opo jest takie kawaiiiiii XD. Życzę weny i czasu :D
Awww, afef, jakie to było słodkie! :333
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńtaki mały Naruto uroczy, hahah zupa ze ślimaków, bo źle zrozumiał, ale liczą się chęci a tych to miał sporo...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia