Sasuke jak zwykłe święta
chciał spędzić sam. Jemu towarzystwo nie było wtedy potrzebne, bo
chociaż wtedy mógł spokojnie odpocząć i nie zadawać się z tymi
idiotami. Dlatego nigdy nie odwiedział rodziców na święta, tylko
siedział sam w swoim mieszkaniu. Tego roku również tak było. W
wigilię wyszedł tylko z domu, żeby zrobić zakupy, w końcu
później nie będzie otwartych sklepów, a jego zapasy zaczynały
się już kończyć. Wszedł do supermarketu pod domem, wziął wózek
i powoli przemieszczał się z nim między półkami. Brał tylko to
co najpotrzebniejsze, w końcu nie miał żadnych wymagań dla samego
siebie i nie musiał się starać żeby ugotować coś extra.
Nagle wjechał wózkiem w
czyjś tyłek.
-Ej no! Uważaj jak
chodzisz, debilu!- Krzyknęła do niego tajemnicza osoba. Koleś
odwrócił się i wtedy Sasuke zobaczył, że to był Naruto,
sprzątacz z jego biurowca.
-To może ty byś bardziej
uważał jak stoisz debilu.-Odpowiedział mu. Wyminął go wózkiem i
poszedł do kasy, nie chcąc patrzeć na znajome twarze. Miał
przecież od wszystkich odpocząć!
Jak się zdziwił, kiedy
stojąc w kolejce usłyszał głos Naruto za sobą.